WYPRAWA DO NORWEGII


Cała trasa miała ok. 3700 km i trwała 6 tygodni. W nordyckich krajach i w Niemczech praktycznie nie da się jechać drogami "czerwonymi" na mapie, zakazy wjazdu dla rowerów. Tunelami w Norwegii w ogóle nie wolno przejeżdżać, wyjątek to te na "starych drogach". Norwegia dodatkowo jest trudna dla rowerzysty z uwagi na liczne podjazdy oraz praktyczny brak miejsca na namiot. Ceny wszystkiego są wysokie, do 4 czy 5 razy więcej niż w kraju. Chłodno i deszczowo. Jechałem na oponach Schwalbe Marathon Plus i warto było je kupić choć drogie, bo nie zaliczyłem ani jednego przebicia. Namiot Troll2 Hannah, polecam. Tani, nie przecieka, łatwy w użyciu. Śpiwór tym razem miałem rasowy - puchowy o min. temperaturze 10 ℃. Raz tylko podmarzłem ale nie był wtedy postawiony tropik, rano było 6 ℃ no i mogłem się cieplej ubrać. Campingaz 450 g plus palnik do robienia kawy, choć równie często ognisko. Ważnie żeby mieć pelerynę na wypadek deszczu lub na wiatr lub długie zjazdy - ja miałem długą z cienkiego winylu, na kilka wdziań wystarczyła. Konieczne też rękawiczki i coś na głowę np. bandana :) Używałem papierowych map 1:250000 i 1:50000 (Niemcy). Dokładność wystarczająca i dostarczają nieraz informacji o ciekawych obiektach. Jak zwykle, nocowałem w namiocie w przygodnych miejscach co skutkowało wieloma kleszczami. Cowieczorny rytuał wyskubywania kleszczy obowiązkowy. Znajdowałem je na sobie jeszcze 3 dni po powrocie :) Komary i meszki zdarzały się sporadycznie i raczej nie stanowiły trudości.

15 czerwca 201. Bocznymi drogami i wałem nad Odrą pod Słubice. 101 km.

16. Nadodrzanką jadę, ładnie urządzona. Ale lubi się gubić. Fale deszczu. 86 km.

17. Zadbane niemieckie wioski. Chłodno, nocleg nad jeziorem koło Templin. 88 km.

18.Fajna pogoda, 20 ℃. słaby wiatr, zachmurzenie 2/4. Zadbane Niemcy, tabuny motocyklistów. Nocleg nad jez. Plauer See. 114 km.

19. Gorąco, do 26 ℃. Zmieniłem ubranie na lżejsze :) Wszędzie ścieżki rowerowe, jakiś Niemiec mnie objechał że nie jadę po ścieżce :) Nocleg nad jeziorem przy Schwerin, czysta woda. Złapałem pierwsze kleszcze. 80 km.

20. Fajne szachulcowe miasteczka - Gadebush, Reha (tam studnia artezyjska z 13 w! I cały czas cieknie woda, nieco żelazista). Zajechałem do Lubeki, na plac ratuszowy i co? Byłem już tu! :) Wypiłem piwko, pogadałem z tubylcem i dalej. Nocleg gdzieś na polu. 97 km.

21. Pogoda fajna ale się chmurzy, idzie front. Kraj płaski jak stół. Trafiła się okazja napisać maila. Pod kanałem w Redensburgu fajne przejście z windami a górą posuwają spore statki. 104 km.

22. Front nadszedł, do południa 2 burze przesiedziałem na przystankach. Ale potem wiatr zmienił się na S i fajnie się jechało. Husum - miły porcik na kanale, stare łajby. Potem polderami - wały, kanały, pola i pastwiska, stada dzikich gęsi. Nie ma gdzie namiotu postawić. W końcu udało się przy drodze w jakimś dołku i fajnie bo znów pada. 100 km.

23. Dziś się działo. Od rana mgła, wiatr W 6 B i 17 ℃. Ale o 13 błysnęło słońce i ruszyłem. Dojechałem do Kluxbull i na dworzec bo na wyspę Sylt tylko tak (co prawda, groblą obok toru biegnie brukowana droga serwisowa więc jak ktoś odważny to może próbować choć na pewno jest verboten :) Torem jadą liczne shuttle z samochodami, co kwadrans, można bez trudu dojechać z Hamburga. Bilet kosztowal 10,5 €. Przejechałem Sylt na północ aż do List a tam na prom do Ribe (też 10 €). Na Sylt nie ma się gdzie zadekować, to mieszanka wczasowiska z parkiem narodowym. Brak lasów. Z promu kawałek i w pierwszym lasku na wprost portu stawiam namiot i dobrze bo znów zaczęło padać. 34 km.

24. Rano 16 ℃. 4/4 zachmurzenia i wieje. Grobla z Romo z wiatrem, fajnie ale dalej pod Varde już pod wiatr N-E. W Ribe niezły rynek, nieco starych uliczek. Na rynku w touristinfo napisałem maila i sprawdziłem prognozę. Przyszły tydzień ma padać... Nocleg w lasku pod Varde. 83 km.

25.Pogoda 18 ℃, 1/2 Cu i wiatr W 3 B. Jadę w kierunku mierzei Holmstad Klit i dalej z wiatrem za Tormsted. W porcie Hvide Sando zakupy a na kampie przed miastem udało się wziąść prysznic. Nie jest to proste bo oni odmawiają skorzystania z prysznica nie-gościom albo kabiny mają automaty wrzutowe na wodę. 108 km.

26. Pogoda jak wczoraj. Jak oni wytrzymują ten nieustający wiatr? Duńskie domki niziutkie i schowane z zaroślach lub zagłębieniach terenu. Viborg rozczarowuje, żadnych staroci. 110 km.

27. Słonecznie, W 1 B, rano 10 ℃ ale wieczorem doszło do 22. Aalborg - wikińskie cmentarzysko na wzgórzu. Nocleg w lasku przed Loken. 96 km.

28. Odwiedziłem starą latarnię morską i nieopodal ruiny kosciółka i stary cmentarz z kotwicą z HMS Crescent, potem do Hirshot. Kupiłem bilet na prom Fiordline za 227 k na 17.00 i o 19.45 byłem już w Kristiansund. Bankomat, zakupy i wypad z miasta bo zaczyna kropić. Niechcący wbiłem się na E38 a tam zakaz dla rowerów :) Lokalni mnie obtrąbili a za chwilę dogoniła mnie policja :) Ale widząc obcokrajowca okazali się pomocni. Zaraz za miastem na jakąś górkę i stawiam namiot. A na dodatek po drodze zgubiłem kawał kiełbasy, wyleciała z kieszeni kurtki :) Piwo tu 5x droższe niż w kraju! :) 58 km.

29. Norwegia ładna lecz trudna. E38 czasem zamknięta dla rowerów, trzeba nadkładać bocznymi drogami, często gruntowymi i stromymi. Dziś zrobiłem 3 tam i 3 z powrotem bo E38 nie puściła. Jak sobie tak popchałem pod górkę to zaczynam myśleć że za duży kawałek ugryzłem. Decyzja - nie jadę do Bergen, jedynie do Stavanger wybrzeżem i promami. 95 km.

30. Ciepły słoneczny dzień bez wiatru. Trochę się dziś napchałem roweru, bocznymi drogami do Flekkefiord, dalej już drogą 44 do Stavanger. Ale po drodze trafiłem jeziorko, wykąpałem się i wyprałem koszulę. Zaliczyłem też glebę na zjeździe szutrówką, na szczęście nic oprócz honoru nie ucierpiało :) Nocleg w lasku z meszkami, zaraza na nich. 69 km.

1 lipca 2017. Pogoda jeszcze ładniejsza niż wczoraj lecz pod wieczór zachmurzyło się nagle. Nocleg za Egersund nad jeziorkiem. Na ostatnim słońcu się wykąpałem. Było dziś nieco pchania :) 68 km.

2. Pogoda 4/4 St, wiatr W 1 B, 14 ℃, przelotne mżawki. Podle, jadę ubrany "na cebulę". Siedzę w krzakach pod Stavanger. Dziś chyba niedziela, nie ma się co pchać do miasta. Dziś tylko 64 km, skończyłem jechać już o 15. Za to na kolację jajecznica.

3. Kolejny parszywy dzień. Rano 4/4 St i 14 ℃. Zdążyłem przed deszczem do Stavanger, skąd autobusem (380 k) przez tunele, mosty i cieśniny do Arswagen. Kierowca był miły i podrzucił darmo do Aksdal za kolejny most o którym nie wiedziałem. Jeszcze parę km między deszczami do Skjold i klapa, ciurka równo. Posiedziałem 2 godz. na czyjejś posesji, przyjechał właściciel i mnie pogonił w deszcz. Za chwilę kolejna pani mnie pogoniła ze swojego terenu :) Ale znalazłem łączkę, tyle że już dosyć mokry. Dziś tylko 38 km na rowerze.

4. 1/2 Cu, wiatr W 1 B, 16 ℃, ślicznie. Trasa dosyć łatwa i piękna. Wodospad Langefoss (nazwa znacząca :) Wodospady Norwegii to raczej długie kaskady spływające po granicie zboczy fiordów i widzi się ich wiele jadąc wzdłuż fiordów. Zmieniłem dziś łańcuch przy przebiegu 1700 km. Nocleg na łączce z widokiem na ośnieżone szczyty i szum rzeki w charakterze kołysanki. 86 km.

langefossen

5. Temp. 16 ℃, bezchmurnie i bezwietrznie. Do Roldal starą drogą. Zostają tu takie po wybudowaniu skrótów przez tunele i zazwyczaj są malownicze. Na przełęczy płaty śniegu, porzucałem sobie śnieżkami :) Widok na lodowiec Folgefonna. Długi fajny zjazd. W Roldal stary drewniany kościółek (za 50 K) ale daleko mu do Wang. Pofarciło mi się i drogę z powrotem pod górę na przełęcz zrobiłem kamperem z miłymi Belgami. Z Tyssedal dojechałem do punktu wyjścia na Trolltunga - 6 km wąską serpentynką pod górę. Tam zakazy biwakowania ale znalazłem mysią dziurę w lasku. Po drodze trafił się wodospad Lysfossen, podwójny i wiele innych spadających do fiordu.

lysfossen

6. Rano 6 ℃ ale pogodnie. Noc musiała być zimna skoro śniło mi się że pożyczm koc :) O 8.00 start na język trolla. 600 m w górę i 11 km w jedną stronę górską ścieżką wśród płatów śniegu - jak ja to przeszedłem! :) Na niebie Ci, jutro będzie padać. Na Trolltunga zebrało się ze 200 osób, słychać wiele języków, piknikowa atmosfera. Do języka dłuuga kolejka, ktoś się na nim oświadcza, ogólny aplauz. Po zejściu na ostatnich nogach jeszcze 14 km rowerem zanim znalazłem miejsce na trawie przy niezamieszkałym domu. Po drodze poznałem miłych Polaków z Dublina, zrobili mi trochę zdjęć.

trolltunga trolltunga trolltunga trolltunga trolltunga trolltunga trolltunga

7. Bezwietrznie, 4/4 St. Koło 14 zaczęło padać i postawiłem namiot na łączce za wielkim mostem na fiordzie. Po drodze w Kinsarvik pytałem o miejsce na namiot na kampie - 200 k! W touristinfo miła panienka pożyczyła lapka i napisałem maila. Na zboczach fiordu liczne pięknie prowadzone sady śliw, jabłoni i czereśni. 45 km.

8. 16 ℃, 3/4 Cu, W 1 B. W Eidefiord klapa. Tunelami nie można a starą drogę zawaliło, nie ma przejazdu. Ale złapałem od ręki na parkingu Holendrów w kamperze i przewieźli mnie przez tunele do Veringfoss, ładny wodospad. Dalej przez pustkowie Hardranger na wysokości 1200 m. Słonecznie i wiatr 3 B w zadek, fajnie się jechało ale wdziałem pelerynę bo zimno, tylko 13 ℃. Nocleg na ślicznej łączce przed Geilo. Ale mi piwo za 16 zł smakowało :) 90 km.

9. 13 ℃, 4/4 As i wiatr W 2 B. Na początek 3 podjazdy. Na trzecim Niemiec rowerzysta zafundował mi kawę w schronisku. W dolinie Uvdal piękne stare spichrze na 6 nogach, podobne nieco do tych w Portugalii. W Uvdal stavkirke za 70 k, darowałem sobie, obejrzałem z zewnątrz. Nocleg nad potokiem w lasku z jagodami. Zbiera się na deszcz. 75 km.

hardranger hardranger

10. Nieśmiertelne 16 ℃, 4/4 As, bezwietrznie. Po południu popaduje. Kościółki po drodze albo za 50-70 k albo zamknięte. Pooglądalem z zewnątrz. Najstarszy datowany na 1706 r. 85 km.

11. 17 ℃, 4/4 St, bez wiatru. Przelotne deszczyki. Jutro przejeżdżam przez Oslo. Nocleg w lasku na wzgórzu za Dramen, ledwo tam się wdrapałem. 62 km.

12. 17 ℃, 3/4 różności, bezwietrznie. Pod wieczór przelotne deszczyki. Oslo przejechałem, nocleg w lesie na ślicznej polanie. 85 km.

13. 17-21 ℃, 0-3/4 Cu, wiatr 1 B. Zaraz z rana znalazłem jeziorko z pomostem - kąpiel, pranie, opalanie, pływanie. Przez granicę Norwegia- Szwecja prawie autostrada ale zakazu nie ma, dało sie przejechać do Torstun. Dalej zakaz, więc jadę na północ objazdem. Okolica pagórkowata, lasy i pola. Nocleg nad jeziorem z wypływającą rzeczką. 79 km.

14. Pogoda OK, 20 ℃, wzorcowe 1/4 Cu na niebie. Rano trafiło się jeziorko więc popływałem, potem parę km szutrówki. Do Arvika OK, a potem paskudna, udająca autostradę droga 61. Piwo tu o połowę tańsze niż w Norwegii ale wszystkie tylko 3,5% :) Nocleg w komarzym lasku. 82 km.

15. Pogoda OK, widać że lato. Rano kolejne jeziorko więc pływanko. Mały deszczyk po drodze. Ciąg dalszy drogi 61, znormalniała a potem znów paskudna. Pod Karlstad zakaz, więc objazdem. Nocleg na jagodniku więc pojadłem jagód. Pierwszy raz dopompowałem koła. 83 km.

16. Parszywy dzień. Rano 16 ℃ i 4/4 St. Zrobiłem 14 km, zaczęło padać. Od 10 siedzę w namiocie. Ciekawe czy jutro ścieżka koło torów wypali bo jak nie to kicha :)

17. Błękit, Szwecja umyta i pachnąca sianem i lipami. Tylko wiatr W 4 B czołowo-skośny. Ścieżka nie wypaliła ale znalazła się inna droga. Po drodze fajny podnoszony most na kanale Gota, akurat był podniesiony. W Kristianham mój pierwszy rune stone :) Nocleg w świerkach niedaleko jeziora Wanern, jest wielkie, nie widać drugiego brzegu. 99 km.

18. Pogoda OK jest 22 ℃, 1/2 Cu i W 2 B. Szwedzkie lato. Jadę przez płaski teren, pola i lasy. W Lindkoping kupiłem za 100 k tytoń bo zabrane z kraju 4 paczki się skończyły. Koło Kalleby kamienie runiczne ale żeby nie kreski namalowane farbą to by człowiek się tam nie dopatrzył żadnego rzeźbienia :) 89 km.

19. OK, lato, bezwietrznie. Po drodze trafiła się rzeczka więc popływałem. Parę runicznych kamieni. W Sparlosa taki słynny stoi w domku - muzeum. O dziwo wstęp wolny :) Jest całkiem interesujący. W Sjovik neolityczne kamienie nagrobne i tam w lasku nocuję. Do Goteborga jakieś 30 km ale coś się nie mogę dodzwonić do znajomych którzy mnie zaprosili. 81 km.

20. Pogoda OK. Od jeziora Mjorn do Goteborga świetna ścieżka rowerowa po dawnym torowisku więc płaska i pozioma. W jeziorze popływałem, zimna woda. Goteborg wieelki ale w końcu trafiłem do Zasadów, niestety nie ma ich w domu a telefon gada coś po szwedzku :) Z Goteborga wyjazd fajną ścieżką która się nazywa Kattegat laden. Kręci ale nie pominie niczego ciekawego. Kilka ładnych kamiennych mostków. Mapa mi się skończyła a do Helsingborga 350 km! Nic to, jadę bez mapy, polegając na ścieżce. 98 km.

21. No tak, wczoraj cirrus dziś siąpawka. O 13 ustało i ruszyłem. Trzymam się ścieżki Kattegat laden choć kręci jak wąż. W terenie Szwedzi mieszkają w małych drewnianych domkach tak do 100 m², rozrzuconych po zboczach skalistych wzgórz. Co płaskie to uprawne. Domki brązowe z białym wykończeniem, powinni te barwy mieć na fladze :) Trawniczki wystrzyżone. 66 km.

22. Pogoda OK choć trochę Ci i St, wiatr S 1 B. Po drodze elektrownia atomowa na 3 fajerki oraz festyn i twierdza w Varnbergu. Ciąg dalszy Kattegat laden. Dobrze oznakowana ale ze 3 razy gubiłem. Coś mi wpadło w oko i 3 dzień nie mogę tego wypłakać. Znów gdzieś nałapałem kleszczy. 89 km.

23. 4/4 As, S-E 3 B ale ciepło do 23 ℃. Po południu siąpawki. Wczoraj mi się trafił gaik wiśniowy a dziś dzikie czereśnie. Małe ale słodkie. Nocleg złapałem na strandzie w krzakach, ciasno. Miło popijać piwko do fajki, słuchając deszczu bębniącego o płótno. Dziwna sprawa, nie poważają tu czeskiego piwa. Kosztuje 1/2 Carlsberga czy Tuborga. Bracia Czesi by się obrazili :) 93 km.

24. 4/4 St, bezwietrznie. Nic ciekawego po drodze. Dojechałem pod Viken przy Helsingor. Jutro promem do Danii. 73 km.

25. Co za pieprzona pogoda. Trzeci dzień do południa OK, po południu do rana siąpi. Na zejściu z promu zaczepili mnie Szwedzi jadący do Danii na wycieczkę rowerami. Zaprosili do stołu, jadło i piwo. Przeleciałem Kopenhagę nieco błądząc i zaczęło oczywiście siąpić :) Nocleg przy brzegu morza, na łączce przy ścieżce rowerowej. Mam pod ręką publiczny szalet z wodą :). Żegnaj, kraino kamiennych murków i brązowych domków. 87 km.

26. 4 dzień pochmurny i z deszczykiem. Ciekawy kredowy klif Stevensklint i porzucony na skutek obwału kościółek na klifie w Hedding. Nocleg w lasku koło Sjolte. 99 km. Dopisuję - za 2 godz. przytruchtała baba. Forest okazał się private a baba bez sumienia i mnie wygoniła :) Musiałem dokręcić jeszcze z 10 km do następnego nadającego się do użytku lasku. W sumie 110 km.

27. Pogoda jak zwykle ostatnio. Pochmurno, 18 ℃, do południa ujdzie, po poł. siąpawki. Mons Klint OK, dużo turystów. Wysoki, bukowy las, mnóstwo ścieżek, teren trudny dla rowerów. Ale warto było przyjechać dla tych kredowych urwisk. Nocleg jak zwykle w przygodnym lasku. 65 km.

28. Pod Nykobing trafiło się oczko na 2 kaczki i metr głębokości ale woda czysta i słońce więc się wreszcie wykąpałem. Od Nykobing dwie burze i parę siąpawek ale zdążyłem na prom o 17 i o 19 już w Rostocku. Parę km szukałem noclegu i na koniec musiałem w najpaskudniejszym jak dotąd miejscu nocować - między podmiejską drogą a bagienkiem w strasznych chaszczach. Nic tylko się upić z rozpaczy, co też czynię pociągając vino rosate z kartonika :) 98 km.

29. Ledwo wypchałem rower z krzakow, zaczęło siąpić. Beznadzieja. Trochę trwało zanim zwalczyłem uprzedzenie ale w końcu wdziałem pelerynę i do Rostocka. Tam krążyłem w deszczyku do 12 szukając wyjazdu. E105 nie wolno ale w końcu znalazłem ścieżkę obok, tyle że do Graal-Muritz. Żebym tak od razu na nią trafił ale wyjazd z portu fatalnie oznakowany. Po południu przestało siapić i dojechałem do Stralsund. Jutro Świnoujście i jak pogoda dalej do d.. to wsiadam w pociąg i do Zielonki. Nocleg w przyzwoitym wreszcie lesie. 86 km.

30. Całą noc siąpiło ale rano przestało i wyszło słońce. Dojechałem do mierzei Uznamskiej. Volgast zakorkowany na amen. Na plaży tłumy ludzi. Popływałem w małosłonej i zimnej wodzie. Nocleg znalazłem w paprociach na chłopa na skraju gęstej świerczyny, dziko jest. Świętuję bliskie zakończenie wyprawy pociągając na zmianę z fajki i z kartonika vino rosate :) Życie jest piękne, mówię wam, mimo nadciągającej burzy i psującej się fajki. 90 km.

31. Do Świnoujścia w przelotnych deszczach. A na miejscu na prom i dworzec. Udalo się trafić, pociąg miałem za 10 min i o 17 już w domu.